Gdy nazajutrz wróciłem do Berlina, trafiłem na wzburzone fale reakcji niemieckiej, w odpowiedzi na powybijane szyby w ambasadzie [Hansa Adolfa von] Moltkego. Dominowały wieści o białej gorączce Hitlera, który — jak głoszono — szalał, że darowałby nam nawet czynne znieważenie niemieckich przedstawicieli w Polsce, ale nie daruje nam tego, że warszawskie demonstracje odbyły się przed [włoskim ministrem spraw zagranicznych Galeazzo] Cianem... Nie ulegało wątpliwości, że Hitler zapewniał Ciana, będącego w Berlinie w drodze do Warszawy, że Polska płynie nurtem niemieckim. Młodzież akademicka Warszawy ten kłam ujawniła.
Berlin, 26 lutego
Antoni Szymański, Zły sąsiad. Niemcy 1932–1939 w oświetleniu polskiego attaché wojskowego w Berlinie, Londyn 1959.
W godzinach rannych w sobotę przybyliśmy do Berlina [...]. Do wagonu wszedł szybkim krokiem [Józef] Lipski w towarzystwie attaché wojskowego pułkownika [Antoniego] Szymańskiego [...]. Lipski bardzo zaaferowany, lecz spokojny, stwierdził, że atmosfera w Berlinie stała się ciężka, cała prasa niemiecka pełna jest artykułów o Umkreisungspolitik [polityka okrążania Niemiec przez ich sąsiadów].
Z uwagi na to, że pociąg stał na tym dworcu tylko kilka minut, trzeba było się spieszyć. Lipski prędko dodał, że w Polsce, począwszy od Zbąszynia, organizują się wielkie manifestacje w związku z powrotem ministra. Usłyszawszy to, Beck polecił natychmiast, by [Karol] Kraczkiewicz [sekretarz ambasady] połączył się co prędzej z Poznaniem i z Warszawą, aby nie wznoszono okrzyków antyniemieckich. [...]
W drodze do granicznego Zbąszynia pociąg przystawał kilkakrotnie w otwartym polu — pod świeżym wrażeniem słów Szymańskiego o przygotowaniach wojennych, nasuwała się myśl, czy to nie one blokują nam tor. Po niemieckiej stronie Zbąszynia kręciło się teraz więcej niż zazwyczaj koszul czarnych i brunatnych. Po polskiej stronie witała Becka liczna delegacja, by wyrazić radość z zawartego układu. Poznań zaś dosłownie szalał — tłumy wiwatowały, dworzec był przepełniony, a przedział ministra zapełnił się w jednej chwili naręczami kwiatów wiosennych. [Beck] Wychylił się z okna, ucieszony i uśmiechnięty ściskał dłonie.
Berlin–Poznań, 8 kwietnia
Paweł Starzeński, Trzy lata z Beckiem, Warszawa 1991.